Świadoma turystyka to coraz popularniejszy trend. Odwiedzający egzotyczne kraje rezygnują np. z przejażdżki na słoniu. Coraz więcej plaż w Tajlandii jest zamykanych, by przyroda zniszczona turystyką mogła się odtworzyć. To samo dotyczy szlaków w Tatrach i innych miejsc w naszym kraju. Polska Zachwyca promuje świadomą turystykę. Oto najgorsze zachowania turystów w Polsce. Las to nie śmietnik! Śmiecenie wygrywa jeśli chodzi o najgorsze zachowania turystów (i nie tylko turystów). Fot. Shutterstock Śmiecenie to chyba najgorszy z możliwych grzechów – ani las, ani plaża czy łąka nie są śmietnikiem. Wyrzucanie odpadków na łono natury to nie tylko łamanie prawa, ale rzecz zupełnie bezmyślna. Śmieci mogą nie rozłożyć się przez wiele lat i szkodzą środowisku. Resztki jedzenia przyciągają z kolei zwierzęta, które mogą zjeść coś, czego nie powinny. Bryczką nad Morskie Oko? Dziękuję Według Was jazda bryczką nad Morskie Oko zdecydowanie podlega pod najgorsze zachowania turystów. Fot. Shutterstock Kiedy na profilu Polska Zachwyca na Facebooku zamieściliśmy zdjęcie bryczki ciągnącej turystów nad Morskie Oko, w komentarzach zawrzało. Dość solidarnie sprzeciwiliście się korzystaniu z tej formy transportu. Rzeczywiście jest to wygodne rozwiązanie dla osób starszych i schorowanych, ale na pewno nie jest dobre dla koni. Co jakiś czas słyszy się o kobyle, która pada bo nie ma siły ciągnąć dalej zaprzęgów. Droga na Morskie Oko nie jest trudna do przejścia. Jeśli nie jesteśmy w stanie tam dojść o własnych siłach, rozważmy inną trasę. Foka to nie maskotka Foki żyjące w Bałtyku czasem wylegują się na brzegu. Nie należy im przeszkadzać. Fot. Shutterstock Foka to drapieżnik, dlatego należy obserwować ją z daleka. To że wyleguje się na plaży nie znaczy, że jest niegroźna. Może po prostu ugryźć, w szczególności dziecko. Niepokojone foki znacznie rzadziej będą się pojawiały w przybrzeżnych wodach. Zdjęcie w krokusach? Niekoniecznie Najgorsze zachowania turystów? Nie wiemy nawet jak nazwać zadeptywanie roślin. Fot. Shutterstock Tatrzański Park Narodowy szuka co roku wolontariuszy, którzy zechcieliby opiekować się krokusami. Roślinność w polskich górach, zwłaszcza chroniona, jest narażona na rozdeptywanie przez turystów. Zbaczanie z wyznaczonego szlaku, by poleżeć na łące krokusów i zrobić sobie kilka zdjęć? Mówimy zdecydowane nie! Tyczy się to niszczenia również innych roślin. Nie mów do mnie misiu Zaczepianie niedźwiedzi można podciągnąć pod najgorsze zachowania turystów. Shutterstock Nie mów do mnie misiu to nazwa kampanii, w którą zaangażowała się Martyna Wojciechowska. Niedźwiedź to nie puszysta maskotka, ale bardzo groźny drapieżnik. Nie niepokojony unika ludzi, podobnie jak wilk czy ryś. Jednak gdy wejdziemy na jego terytorium może się poczuć zagrożony. Wtedy jest śmiertelnym zagrożeniem. Dorosły niedźwiedź waży pomiędzy 300 a 400 kg, może mieć do 3 m wysokości. Czytaj także: Niedźwiedź brunatny – czy mieszka w Sudetach? Szpilki na Giewoncie Nie wierzymy w turystów chodzących na szczyty jak do sklepu spożywczego, póki nie zobaczymy ich sami. Fot. Shutterstock Widzieliśmy na szlaku na Kasprowy Wierch zarówno panie w butach na koturnie jak i panów w tenisówkach do biegania po sali gimnastycznej. Odpowiednie obuwie w wysokich górach to konieczność. Usztywnienie w kostce, dobra podeszwa i wodoodporna membrana to dziś standard. Lekceważenie tego to igranie z własnym zdrowiem, ale też bezpieczeństwem innych. Nie jest to ani modne, ani rozsądne. A według Was jakie są najgorsze zachowania turystów? Weronika SkupinRedaktor serwisu która z pasją odkrywa i opisuje kolejne piękne miejsca w Polsce. Częściej wybiera plecak, hostel i eskapady w nieznane miejsca, niż walizkę, hotel i zorganizowane wycieczki. Wieloletnia dziennikarka prasowa. Jest saunamistrzem i startuje w zawodach saunowych. Odpręża się czytając książki, w wolnych chwilach biega. Uwielbia gry planszowe.
Jeśli szukasz najlepszych ekstremalnych przeżyć w Polsce, to mamy dla Ciebie kompleksowy ranking 2023. Tutaj znajdziesz najlepsze i najbardziej ekstremalne atrakcje w Polsce, które przyniosą Ci niezapomniane wrażenia. Obejmuje on m.in. skoki spadochronowe, nurkowanie, jazdę na nartach, wspinaczkę skałkową i wiele innych. Nazywam się Marcin Bartnik jestem twórcą strony a prywatnie dziennikarzem radiowym z Warszawy. Pracuję w zawodzie 20 lat. Jako bloger, dziennikarz oraz socjolog w jednym, łącze newsowe kropki, by pokazywać szerszy kontekst. to internetowy magazyn, który tworzą blogerzy i redaktorzy tej strony. Serdecznie zapraszam do współpracy wszystkich, którym zależy. Tu odsyłam do zakładki „Dołącz do nas”. Stworzyłem tę stronę, bo zarówno w Polsce, jak i na świecie brakuje niezależnych mediów! Dzieje się tak dlatego, że stały się one działami wielkich korporacji, w których rządzą księgowi oraz budżety reklamowe. Często stanowią tylko „tarczę” zabezpieczającą interesy właścicieli. jest moją odpowiedzią na zmieniający się świat. Przyjemnej lektury Tanie oferty last minute w Sri Lance - najtaniej w sieci. Wakacje SRI LANKA last minute dla aktywnych - nurkowanie na rafach koralowych w Oceanie Indyjskim, jazda na słoniu, sporty wodne. All inclusive wczasy Sri Lanka wycieczki tanie LAST MINUTE W SRI LANCE gwarancją dobrej zabawy dla całej rodziny. Cejlon wakacje SRI LANKA wycieczki dla Studenci Gdzie rzuca się kurą i jeździ na słoniu Ostatnia aktualizacja: 12 stycznia 2022 O trzeciej godzinie tamtego czasu, gdy wyszłam z lotniska, poczułam zapach mieszanki wilgotnej zieleni, ziół, drzew i przypraw. Indie – kraj kolorów i kontrastów. Tam w marcu brałam udział w warsztatach fotograficznych. Dzieci z wioski w pobliżu Kannur, IndieGimnastyczka Kod Bhar, IndieIndyjska rodzina o zachodzie słońcaAromatyczne przyprawy na stoisku, IndieJeden ze sprzedawców, Fort Kochi, IndieKobiety podczas Kodungaloor Bharani, IndieKobiety pracujące przy przesiewaniu pieprzy Dzielnica Żydowska, Fort Kochi, IndieKolorowe indyjskie proszkiOdświętnie przyozdobiony słoń przed pochodem świątynnymRodzinka przed domem – wioska w pobliżu Kannur, IndieRodzinne zdjęcie hindusek spacerujących po plaży w wiosce niedaleko Kannur, IndieRybak myjący swoja łódź po połowie Fort, IndieTańczący młodzieńcy Kodungaloor Bharani, IndieTłum Kodungaloor Bharani, Indie Warsztaty fotograficzne w Indiach trwały 2 tygodnie. Wychodziliśmy z hotelu o 3 w nocy, a wracaliśmy około 22:00. Podróżowaliśmy wzdłuż Wybrzeża Malabarskiego. Zaczęliśmy od miasteczka turystycznego, Fort Kochi, gdzie spędziliśmy 2 dni. Pierwszego dnia penetrowaliśmy z aparatami zaułki fortu, dzielnicy Żydowskiej, pełnej sklepów z pamiątkami i przyprawami oraz pobocznych uliczek. Drugiego zostaliśmy ocenieni przez prowadzącego warsztaty Kubę i dostaliśmy pierwsze wskazówki. Po tym realizowaliśmy pierwsze zadania fotograficzne, ale już z nowymi wytycznymi. Na dachu i na głowie Następnego poranka udaliśmy się na dworzec, aby pociągiem dostać się do Kannur. Spodziewałam się ścisku, ludzi siedzących na dachach i w przejściach. Nic z tych rzeczy. Podobno zdarzają się rejony, gdzie można spotkać podróżujących na dachu, ale władze starają się tego pilnować i już coraz rzadziej – według relacji rodowitych Hindusów – spotyka się takie sytuacje. Odkryliśmy, że jeżdżąc indyjską koleją, warto rezerwować miejsca wcześniej. Wtedy ma się pewność, że zajmie się miejsce siedzące – inaczej o to trudno. Bywają śmiałkowie, którzy wsiadają bez biletu, licząc na łut szczęścia. Płacą grzecznie za bilet konduktorowi jedynie w momencie, gdy pojawia się właściciel miejsca. Wtedy równie grzecznie ustępują i idą w poszukiwaniu następnego, chwilowo wolnego. Pociąg to wagony bez przedziałów, pełne rzędów dwu-, trzyosobowych siedzeń. Nad głowami wiatraki. Pomiędzy siedzeniami wąski korytarz, którym całą drogę stale przechadzają się sprzedawcy z napojami i książkami. Większość z nich nosi swoje bazarki na tacach i w misach na głowach. Nie tracą przy tym równowagi i potrafią sprawnie podać klientowi porcję jedzenia bądź wodę. Sprzedawcy książek przechadzają się natomiast w milczeniu, niosąc w dłoniach wieżę składającą się z około 25–30 pozycji. Na stacjach wsiadają drobni sprzedawcy oferujący kupony na loterię, miniksiążeczki swojego autorstwa, tanią biżuterię. Do dzisiaj pamiętam dźwięki i zapachy. Szczególnie aromatyczne były smażone przekąski. Pościel w workach Kannur. Stąd riksze dowiozły nas do małej wioski pod miastem, która mogłaby się spokojnie nazywać oazą natury. Dużo zieleni, potężne lasy pełne drzew tropikalnych, domki między drzewami i 8 minut spacerkiem na plażę. Żółciutki piasek, morze przejrzyste i ciepłe jak wanna z wodą gotową do kąpieli. Palmy kokosowe, fikusy. Niedzielnym wieczorem indyjskie rodziny spacerowały wzdłuż brzegu. Cóż to był za piękny widok! W tym rajskim zakątku spędziliśmy kolejne 4 dni, dojeżdżając do Kannur i okolic, by uczestniczyć w lokalnych obrządkach Theyyam, czyli wyjątkowej mieszance teatru i rytuału religijnego. Byliśmy łącznie na pięciu różnych Theyyamach, w tym na trzech różnych ich odsłonach. Tam także wykonywaliśmy kolejne zadania fotograficzne. Kolejnym etapem podróży było Allapey. Jechaliśmy noc i pół dnia. Najpierw wsiedliśmy w nocny pociąg z Kannur do Kollam i przyznam, że jazda w indyjskim przedziale sypialnym to ciekawe doświadczenie. Każdy przedział to cztery prycze. Na podróżnych czekały: ręczniczek, wyprasowane prześcieradło i kocyk zapakowane w jednorazowe papierowe torby i oklejone znaczkiem informującym, że dany zestaw nie został odpieczętowany i jest świeżo wyprany. Jechaliśmy w ten sposób prawie 10 godzin. Po wyjściu z pociągu w Kollam podążyliśmy wprost na nadbrzeże. Po drodze spotkaliśmy Hindusa jadącego ulicą na słoniu, tuż obok samochodów, tak jakby był to typowy, czteronożny środek transportu. Następnie wsiedliśmy na prom, który zabrał nas w dziewięciogodzinny rejs wprost do Allapey. Rzut kurą W Allapey zostaliśmy trzy dni, głównie na wodzie. Codziennie bowiem, o poranku, wsiadaliśmy na łódki (nieco większe gondole) i pływaliśmy aż do 23:00 po sieci kanałów okalających miejscowość. Kanały te są nazywane indyjską Wenecją. Jest tu wąsko, a po obu brzegach stoją setki wiejskich domków. Ich mieszkańcy większość czasu spędzają nad wodą piorąc, zmywając, łowiąc ryby, kąpiąc się, pływając od brzegu do brzegu, odwiedzając sąsiadów lub robiąc zakupy w sklepikach. Wysiadaliśmy z łódek co jakiś czas, by zwiedzić przykanałowe wioski. Przy okazji poznawaliśmy się z tubylcami, zwłaszcza z tymi, którzy posługiwali się językiem angielskim. Kilka razy usłyszałam, że wyglądam jak hinduska dziewczyna i gdyby nie kolor skóry, pomyśleliby, że jestem tamtejsza. Był to nie lada komplement. Tuż po śniadaniu, 31 marca, wyruszyliśmy wynajętym busikiem z powrotem do Cochin, skąd przez pozostałe dni dojeżdżaliśmy do pobliskich miejscowości. Dwa dni przyjeżdżaliśmy do Kondungaloor na święto zwane Kondungaloor Bharani. Wielki plac świątynny, tłum ludzi. Ciężko się przemieszczać. Przychodzą tam całe rodziny, starsi, młodsi, mężczyźni i kobiety. A wszystko, żeby uczcić spotkanie dwóch bogiń. Podczas tego święta mężczyźni często rozbijają sobie zakrzywionymi sierpami czaszki i dumnie chodzą wśród tłumu z zakrwawionymi twarzami. Młodzieńcy tańczą z kijami, inni grają na kijach i bębnach, chodzą też skupiska kobiet. Przypominają teatralne wiedźmy stojące wokół kotła, choć mają bardziej kolorowe ubrania, są zaopatrzone w sierpy oraz różnego rodzaju noże i maczety. Ludzie na placu obsypują się kurkumą i rzucają nią w wizerunek odwiedzanej bogini. Rzucają także masłem, owocami, orzechami, ziarnami oraz żywymi kurami, które chodzą po drugiej stronie balustrady, wydziobując ziarenka z ziemi. Są też oczywiście przeróżne stragany z pamiątkami, zabawkami, biżuterią i kurkumą, wiaty, pod którymi można zjeść i wypić, a także grupy cyrkowe chodzące o tyczce, tańczące na linie i wyginające się na wszelkie sposoby. Są także uliczni tatuażyści, oferujący pamiątkę na całe życie. Gdzieniegdzie można spotkać rodziny wylegujące się na trawie i odpoczywające od szalonego motłochu. Kraj przeciwieństw Ostatnim punktem i zadaniem naszej wyprawy fotograficznej była wycieczka z Cochin do Koddanad, gdzie byliśmy w ogrodzie dla słoni i uczestniczyliśmy w ich porannej kąpieli oraz karmieniu. Będąc blisko słoni, czujemy buchające od nich ciepło. I czujemy się malutcy. Kerala, czyli najbogatsza część Indii, okazała się rajem na ziemi, więc nie dane mi było przeżyć szoku, jaki spotkałby mnie na lotnisku w Bombaju. Tam, jadąc z lotniska do miasta, spotkałabym obraz nędzy i rozpaczy. Jest to bowiem największe zbiorowisko slumsów w Indiach. W Kerala oczywiście zdarzają się, i to dość nagminnie, miejsca, gdzie przeważa bałagan, kiepskiej jakości lepianki i biedniejsze domy, ale można je raczej porównać do naszych wsi sprzed lat, a nie do bombajskiej biedy. Najzimniejsza noc, którą przeżyłam w Indiach, to 25 stopni. Natomiast w dzień temperatury wahały się pomiędzy 32 a 41 stopniami, niemniej nie odczuwało się wysokości tej temperatury. Było ciepło i lekko zbyt potliwie, ale nie nie do wytrzymania. Mówią, że Indie można pokochać albo znienawidzić. Ja pokochałam Indie i z całą pewnością jeszcze nie raz będę dążyła do tego, aby tam wrócić i poznać miejsca, w których jeszcze mnie nie było. Agnieszka Galant (autorka poznała w Indiach obecnego męża) Agnieszka Galant, Indie, inne kultury, kultura, podróż, podróże, przygoda, Studenckie podróże, studenckie życie, TOP, warsztaty fotografii Redakcja Pod PrądMagazyn "płyń POD PRĄD” jest ogólnopolskim bezpłatnym kwartalnikiem studenckim z corocznym numerem specjalnym - STARTER dla studentów pierwszego roku. Magazyn trafia w potrzeby studentów używając różnorodnych form, takich jak: reportaże z ważnych wydarzeń na uczelniach; wywiady ze studentami, psychologami, profesorami, ciekawymi ludźmi; prezentacje kół naukowych; porady dotyczące zachowania się w różnych sytuacjach w życiu studenckim. „płyń POD PRĄD” dotyka ważnych tematów w życiu społecznym studenta, takich jak nauka, wartości oraz relacje międzyludzkie. Chcesz do nas pisać? Napisz! redakcja(at) Chcesz by objąć patronatem wydarzenie studenckie? Napisz do Marty! Marta Chelińska mchelinska(at) Kontakt do naczelnej - Katarzyny Michałowskiej: naczelna(at). Jest to bardzo zastanawiające, że w świadomości nie połączyły się następujące zależności: jazda zimą na oponach z homologacja zimową – czyli zimowych lub całorocznych – to prawdopodobieństwo wypadku mniejsze o 46%, a liczba wypadków mniejsza o 4-5%! – wskazuje Piotr Sarnecki, dyrektor generalny Polskiego Związkupolski arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński angielski Synonimy arabski niemiecki angielski hiszpański francuski hebrajski włoski japoński holenderski polski portugalski rumuński rosyjski szwedzki turecki ukraiński chiński ukraiński Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń wulgarnych. Wyniki mogą zawierać przykłady wyrażeń potocznych. Możemy pogadać o ogromnym słoniu w karetce? Can we talk about the gigantic elephant in the ambulance? Cóż, Ben, miałem nadzieję, że moglibyśmy porozmawiać o słoniu w pokoju. Well, Ben, I was hoping that you and I could talk about the elephant in the room. Ale chyba musimy pogadać o tym słoniu w pokoju? But don't you think we should talk about the elephant in the room? Jazda na słoniu w parku narodowym Khao Yai jest niezwykle egzotycznym doświadczeniem, którego nie da się szybko zapomnieć. A ride on the elephant in Khao Yai National Park is an amazingly exotic experience that will not soon be forgotten. Możemy porozmawiać o słoniu w rezydencji? W zeszłym tygodniu jeździłam na słoniu w Bangoku. By pogadać o słoniu w tym pokoju. No i oczywiście muszę wspomnieć o słoniu w pokoju... Może przejażdżka na słoniu w Tajlandii? Stary człowiek na słoniu w lesie! Więc powinniśmy pomówić o słoniu w pokoju. Yes. So I guess we should talk about the elephant in the room, Więc kiedy porozmawiamy o słoniu w składzie porcelany? Dodatkowo, swoje punkty Starpoints możesz realizować na nagrody Instant AwardsSM - przyjemności hotelowe, które różnią się w zależności od hotelu i mogą obejmować wszystko, od przejażdżki na słoniu w Tajlandii, do masażu w Westin Heavenly w Maui i jeszcze więcej! Additionally, your Starpoints can be redeemed for Instant Awards SM - in-hotel indulgences that vary by hotel and can include anything from an elephant ride in Thailand to a Westin Heavenly massage in Maui and more! O słoniu w składzie porcelany. By pogadać o słoniu w tym pokoju. Porozmawiajmy o słoniu w pokoju. ("elephant in the room" - idiom; gra słów) We need to talk about the elephant in the room. Nie znaleziono wyników dla tego znaczenia. Wyniki: 16. Pasujących: 16. Czas odpowiedzi: 52 ms.Z tych opcji wybraliśmy w naszym mniemaniu najciekawszą – czyli dwudniowy spływ barką po Mekongu, co w tajskich agencjach kosztowało od 1600 do 2300 bth za osobę (transport z Chiang Mai do granicy, z granicy na przystań i bilet na łódz w wersji podstawowej do rozbudowanej o posiłki i noclegi). W nieco starszej grupie wiekowej (25-34 lata) jazda na rowerze, bieganie i siłownia mają w zasadzie porównywalny odsetek zwolenników. Newsletter WirtualneMedia.pl w Twojej skrzynce mailowej vXb3. 77 137 357 21 146 141 326 225 108