Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Poradźcie proszę... Kolega od kilkunastu dni codziennie spotyka pod swoim blokiem psa w typie owczarka niemieckiego. Pies podobno nie jest agresywny, lgnie do ludzi. Wygląda jakby na kogoś czekał. Najprawdopodobniej ktoś go tam porzucił. Okoliczni mieszkańcy dokarmiają go, głaszczą, ale nikt nie chce wziąć go na stałe czy chociażby do DT. Robi się coraz zimniej. I moje pytanie, czy takiego psa można zgłosić do jakiejś fundacji? Powiadomienie schroniska chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem... czy może się mylę? konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? No można straż miejską powiadomić, ale kurcze no oni do schronisk wywożą psy...a nie ma żadnego medalika z adresem ani nic? bo może się zgubił? Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Kolega twierdzi, że jest bez obroży. Chodzi za ludźmi, ale generalnie porusza się po małym obszarze. Tak jakby czekał na właściciela. No właśnie straż miejsca wrzuci go do schroniska, to ostateczność :( Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Agnieszka Mosakiewicz Rocka: Kolega twierdzi, że jest bez obroży. Chodzi za ludźmi, ale generalnie porusza się po małym obszarze. Tak jakby czekał na właściciela. No właśnie straż miejsca wrzuci go do schroniska, to ostateczność :( 1. Można rozwiesić ogłoszenia w okolicy - widziano psa, poszukujemy opiekuna nowego/starego/tymczasowego 2. Można spróbować go zaprowadzić do lekarza, gdzie sprawdzą, czy nie ma czipa (żeby nie wzywać straży miejskie, nie wysyłać go na razie do schroniska). Każde rozwiązanie ma wady. Optymalnie byłoby, gdyby ktoś chciał go czasowo przyjąć pod swój dach - złapać, zaprowadzić do lekarza(schroniska) i sprawdzić czipa, jeśli nie jest oznakowany, to szukać nowego domu (należy zgłosić do schroniska fakt, że pies został znaleziony i tymczasowo opiekuje się nim dana osoba) - ogłoszenia na słupach, w gazecie, na forach. Jeśli jest to niemożliwe - wywieście ogłoszenia na słupach, w bezpłatnych rubrykach w gazetach, na forach itp. Jacek Lizoń Student, Akademia Leona Koźmińskiego w Warszawie Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Odgrzebię jeszcze ten temat. Nie wiecie czasami co zrobić z takowym psem na wsi? Niestety opcja z adopcją raczej odpada, gdyż dokładnie jest to suka. konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Jacku, nie rozumiem. Adopcja odpada bo to suka? Albo masz mylne pojęcie o psach i adopcjach, albo kompletnie żadnego pojęcia w tym temacie...O sterylizacji nie słyszałeś? Takiego psa albo się zabiera do siebie, albo dzwoni się do Urzędu Miasta i w dziale ochrony środowiska zgłasza się taki fakt. Tam już dalej postępują według procedur, czyli schronisko itp. Najlepiej jest psa zabrać do siebie i szukać nowego domu lub oddać pod opiekę jakiejś fundacji, których są setki. I nie zakładać z góry, że nie ma szans na adopcje, bo to śmieszne założenie. konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? To właściciela obowiązkiem jest szukać swojego psa. Gdyby mój pies się zagubił, czy uciekł, nie byłoby miejsca w mieście, gdzie by nie było ogłoszenia. A już na pewno przy wiejskim sklepie!!! A gdyby miał się głodny wałęsać, to wolałabym, żeby ktoś go zabrał. Czyli teraz Piotrze uważasz, żeby lepiej nie ruszać pałętających się psów? Wczoraj znalazłam w lesie starego, ślepego i głuchego psa. Pewnie do kogoś należał. A ja go kazałam bezduszna. Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Piotr Likus: Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela...A ja bym dopisała inne zakończenie tej historii... Właściciel tegoż psa bardzo o niego dbał, więc pies był oznakowany chipem. Nie miał na sobie obroży z adresatką, bo zgubił ją po drodze w czasie samotnej wycieczki. Psio-wrażliwi ludzie pojechali do najbliższego schroniska, gdzie bez problemu odczytano nr chipa i dzięki temu znaleziono informacje o właścicielu w ogólnopolskiej bazie. Dzięki temu już godzinę później był on spowrotem u swoich właścicieli. Oni właśnie drukowali ogłoszenia o zagubieniu pupila, ale nie zdążyli ich jeszcze rozwiesić... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Ewelina E.: Piotr Likus: Przypomniała mi się opowieść weterynarza: Pies uciekł z podwórka i błąkał się po wsi. Przy wiejskim sklepie zatrzymała się jakaś para psio-wrażliwych młodych ludzi (on i ona). Tak się zmartwili losem psa że zabrali go ze sobą w poszukiwaniu dla niego domu. Po 400 km stwierdzili że oddadzą go do schroniska. Pies prawdopodobnie nigdy już nie wróci do swojego właściciela...A ja bym dopisała inne zakończenie tej historii... Właściciel tegoż psa bardzo o niego dbał, więc pies był oznakowany chipem. Nie miał na sobie obroży z adresatką, bo zgubił ją po drodze w czasie samotnej wycieczki. Psio-wrażliwi ludzie pojechali do najbliższego schroniska, gdzie bez problemu odczytano nr chipa i dzięki temu znaleziono informacje o właścicielu w ogólnopolskiej bazie. Dzięki temu już godzinę później był on spowrotem u swoich właścicieli. Oni właśnie drukowali ogłoszenia o zagubieniu pupila, ale nie zdążyli ich jeszcze rozwiesić... Żyjesz chyba w innym świecie. W moim ludzie nie tylko nie chipują psów, ale i trzymają psy na łańcuchach. Które czasami się zrywają... konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Więc bardzo dobrze Piotrze, że ta historia tak się skończyła. Życie na łańcuchu to pewnie to, od czego ten pies uciekł... Kasia B. Specjalista ds. Rekrutacji i Rozwoju Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Ja jestem zbulwersowana postępowaniem pracowników wrocławskiego schroniska... W ubiegłym tygodniu szłam na spacer z psem (okolice godz. 19). Nagle w trawie dostrzegłam futro, które okazało się być psem w typie owczarka pirenejskiego, tylko mocno zdredziałego. Sunia dała się pogłaskać, udało mi się sprawdzić, że nie ma obroży. Z racji tego, że moja sucz to petarda, nie chciałam dodatkowo stresować znajdy. Szybko zawinęłam się do domu, tym bardziej, że znajda wyglądała jakby ją potrącił samochód - trochę włóczyła tyłem po ziemi. Ja pędzę do domu, biorę żarełko, miskę i wodę, smycz i skórzane rękawice (takie na zimę). Planowałam przypiąć zwierzaka i zawieźć do schroniska (przechodnie mówili,że leży tam od kilku godzin). Później byłby czas na ew. myślenie o właścicielu. Jednak jak tym razem do niej podeszłam, zaczęła uciekać (ale nie galopem, tylko dreptała). Po kilku minutach stwierdziłam, że nie ma co psa stresować i odpuściłam. Następnego dnia wychodzę na poranne sikanko i patrzę, sunia w tym samym miejscu co wczoraj. Powtarzam zatem sytuację z dnia poprzedniego (woda, smycz), ale suńka ponownie ucieka. Czas do pracy, więc nie będę ganiała za psem. Dzwonię do schroniska, ale hola hola, schron czynny od 9, a o 8:50 przecież jeszcze nie pracują i nie odbierają tel. Ok, przełknę to. Dzwonie do kierowcy, opisuję sytuację a pan mi dowala tekstem: Skoro przed panią ucieka, będzie uciekać przed nami. Proszę ją złapać. Coś chyba nie halo. Chętnie bym ją złapała, ale bałam się chociażby pogryzienia… Pan dostaje za to pieniążki, to raz. Dwa, Policja też może odmówić interwencji, bo skoro przede mną złodziej ucieka, to będzie i przed nimi? Sunia się już nie pojawia, więc nie wiem co z nią. Oceńcie, bo ja jestem laikiem w temacie obowiązku tego rodzaju służb, ale czy tak jest i mam to mówiąc kolokwialnie olać, czy mój bulwers jest słuszny? Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Niestety, sytuacja nierzadka. Zawsze skutecznie jest zadzwonić na policję, zgłosić sprawę, a oni dzwonią do schroniska - reakcja jest wtedy, o dziwo, szybka. Współczuję przeżyć...Dominika Kołodziej edytował(a) ten post dnia o godzinie 21:34 konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Zawsze powtarzam, prosić o nazwisko osoby, z którą sie rozmawia i nazwisko przełożonego. Nie dac sie ponieśc emocjom, mówić stanowczo, ale spokojnie. Byc pewnym siebvie i umiec sie wyslowić, nie pokazac stresu. Tylko w ten sposób mozna cos osiągnąć z urzedasami. Kasia B. Specjalista ds. Rekrutacji i Rozwoju Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Następnym razem z pewnością nie popuszczę :) Sądziłam jednak, że osoby pracujące w takich placówkach czują wręcz misję/powołanie. Ten przypadek z pewnością nie przekreśli mojego wyobrażenia o ludziach niosących pomoc innym, ale niesmak pozostał. Nie jest to pierwsza negatywna opinia dotycząca jego pracowników (z pewnością nie wszystkich). Może osoby te z czasem nabierają grubej skóry, na zasadzie lekarzy, grabarzy ;) No nic, życie toczy się dalej, ale następnym razem będzie dym :] Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Natalia Maros:>Tylko w ten sposób mozna cos osiągnąć z urzedasami. Tylko to żadna rozmowa z urzędasem - to jest niestety rozmowa z Panem Romkiem, kierowcą. To zupełnie inna bajka. Sama pamiętam, jak mi Pani przez telefon (kiedy zgłaszałam, że właśnie znalazłam, trzymam sznaucera olbrzyma) sugerowała, żebym go wzięła do domu albo sama przywiozła do schroniska ;-) Zima, zawieje i zamiecie, ja na jakimś zadupiu, przyczepiona do roweru swojego, a ona mi mówi "a nie może go Pani zatrzymać, albo przywieźć" :-) konto usunięte Temat: gdzie zgłosić błąkającego się psa? Z takimi po prostu trzeba umiec rozmawiać. I każdy, kto ma jakieś tam stanowisko na posadzie państwowej (schrony w większości to przeciez zakład komunalny), jest dla mnie urzędasem. A z urzędasami, nawet kierowcami, trzeba krótko i treściwie.
Pewnego dnia, ktoś zdenerwował się, że pies błąka się po osiedlu i odwiózł go do schroniska. Korek siedzi już w schronisku około 2 miesięcy i czuje się tam źle, zawsze gdy wychodzę od niego, strasznie wyje Korek kocha dzieci, wprost je uwielbia. Na osiedlu u nas zawsze gdy zobaczył dzieci to biegł do nich się przywitać. Jeśli masz dzieci i poważnie myślisz o zaopiekowaniu się psem ze schroniska, weź pod rozwagę słowa kobiety ze sporym doświadczeniem w tej materii, Marii Strzeleckiej. Mama 16-letniego Kaja i 9-letniej Jagny, malarka, podróżniczka i autorka animacji, przygarnęła pod swój dach 4 psy rasy husky: Kokneja, Lucynę, Iwana i Lobo. Pierwszy z nich pojawił się w domu na 7 lat przed narodzinami Kaja, tak więc zarówno on jak i jego siostra całe życie wychowywali się z psami. Ich mama, Mania – bo tak mówią na nią przyjaciele – zapałem i entuzjazmem mogłaby obdzielić szkolny autobus. Wie dużo o czworonogach i regułach, według których funkcjonują schroniska, potrafi dostrzec ich mocne i słabe strony. Jeśli rozważasz zaopiekowanie się psem z bidula, posłuchaj jej mądrego i wyważonego głosu. Bez hurraoptymizmu, za to z dystansem i trzeźwą oceną sytuacji, które zawdzięcza ponad 20-letniemu doświadczeniu. * Maniu, opowiedz o swoich pieskach. Moją wielką czwórkę otwiera Koknej. Uratowaliśmy go za małą opłatą od Rosjan, którzy przywieźli go na sprzedaż. Był dość zabiedzony i zdecydowanie za młody na odłączenie od matki. Żył z nami 15 lat, wielokrotnie dając nogę i robiąc nam różne numery, ale umarł spokojnie w domu, ze starości. Siedział z nami przy stole na krześle i był piekielnie inteligentny. Najkochańszy psi syn. Lucynę odebraliśmy ludziom, którzy chcieli ją oddać do schroniska, gdyż według nich była autystyczna. A ona była po prostu delikatna i wstydliwa, ale okazała się cudowną towarzyszką Kokneja. Iwana mieliśmy ze schroniska w Katowicach, przywiozły go do nas wolontariuszki fundacji Psy Północy. Pies z początku był agresywny, trzymany przez rok w schroniskowej izolatce, bo nie mogli sobie z nim dać rady. Mnie pomagała psia behawiorystka, bo Iwan warczał na nas, nienawidził mężczyzn w czarnych butach i nie lubił obcych dzieci. Na spacerach chciał atakować każdego psa, był przy tym naprawdę duży – wielkości sporego malamuta. Podczas spacerów po lesie trzymałam się blisko drzew, żebym w razie, gdyby zbliżał się inny pies, zdołała go utrzymać. Kiedy już się oswoił i uwierzył, że ma u nas dom, stał się psem aniołem, który nie odstępował na krok bardzo małej wtedy Jagny. Kiedy się potykała, łapał ją za kaptur. Jak rysowała w lesie na piasku, siedział obok i jej pilnował. Nigdy nie chciał uciec – nawet jeśli brama była otwarta, nie wychodził nawet na metr bez nas. Niestety, po 5 latach okazało się, że ma raka i po długiej walce z chorobą odszedł od nas w lutym ubiegłego roku. Był wspaniałym przyjacielem. Lobo adoptowaliśmy ze schroniska pod Zambrowem w maju minionego roku. Według opisu miał to być 3-letni, młody i wesoły pies, bez zapędów uciekiniera i z dużą sympatią do dzieci. Ideał. Czego więcej chcieć? No właśnie, dlatego też długo się nie zastanawialiśmy. Podpisaliśmy umowę adopcyjną i krótko potem okazało się, że pies ma 10 lat, jest bardzo smutny, nie lubi dzieci i marzy tylko o tym, żeby dać nogę. Po 2 miesiącach dołączyła do nas mała Miszka – wulkan energii, który Lobo cierpliwie znosi. Powoli przyzwyczaja się do swojej nowej życiowej sytuacji, a z całej naszej rodziny Lobo najbardziej lubi Kaja. Niedawno zagrał w teledysku Leszka Stanka, którego tematem przewodnim jest właśnie psia adopcja. Pokaźna gromada, a każdy inny. Powiedz skąd czerpałaś wiedzę o sprawdzonych schroniskach i samym procesie adopcyjnym? Przy ostatnich adopcjach wspierały mnie wspomniana fundacja oraz i Jest coraz więcej takich fundacji i wspaniałych ludzi je tworzących, którzy nie pozwalają psom spędzać życia w schroniskach. Ja akurat jestem wierną opiekunką rasy husky. W zeszłym roku chciałam zaadoptować husky z warszawskiego Palucha. Pojechałam z dziećmi zgodnie z regulaminem na trzy spacery przedadopcyjne z wybranym psem. Wszystko układało się wspaniale, ale na końcu wolontariusz, który miał mniej lat niż wynosi moje doświadczenie z tą rasą, odmówił nam prawa do adopcji. Od jak dawna opiekujesz się husky? Od 1997 roku. Jak wolontariusz uzasadnił odmowę? Stwierdził, że nie nadaję się na opiekuna tego psa, ponieważ mam ogród blisko lasu pod Warszawą i pies może uciec. A w lesie są myśliwi, którzy biorąc go za wilka, mogą go zastrzelić. Powiedział też, że paradoksalnie, temu psu będzie lepiej w bloku, bo ma bardzo dużo energii, a z bloku nie ucieknie. To było w maju 2018 r. Sprawdziłam przed chwilą – Kazan niestety nadal jest w schronisku. Namawiamy wszystkich do adopcji Kazana, niech jak najszybciej znajdzie dobry dom. Może komuś uda się obejść te utrudnienia, bardzo tego Kazanowi życzę. Od czego zacząć poszukiwania psa? Jak to się działo u ciebie? Najpierw szukam w internecie. Sprawa jest ułatwiona tym, że wiem, jak pies będzie wyglądał – jak husky (śmiech). Nie chodzi o rodowód, bo przecież żaden go nie miał (śmiech). Chodzi o cechy psów tej rasy – wspaniale się dogadujemy, bo lubimy to samo. Długie wyprawy do lasu albo w góry, one bieganie, a ja – narty biegowe i rower. Tu nie ma pomyłki – jesteśmy dla siebie stworzeni. I te ich uśmiechnięte pyski! Kiedy widzę te biedaki na zdjęciach, najchętniej wzięłabym wszystkie. Znajomi też przysyłają mi wiele propozycji. Niestety przy dwójce dzieci i pracy, dwa psy na raz to mój maks. Ale kiedyś może zdecyduję się na cały zaprzęg (śmiech). Na co zwrócić uwagę, przygarniając zwierzę do domu, w którym są dzieci? Co mieć na uwadze, o co pytać? Jak rozmawiać o tym nowym domowniku z dziećmi? Jeżeli są w domu dzieci, to wiadomo, że dobrze, aby pies był do nich przyzwyczajony. Najlepiej jeśli je lubi, ale wystarczy, że toleruje. Niestety nie zawsze to można sprawdzić wcześniej, a czasem też taki fakt jest ukrywany, jak to miało miejsce przy Iwanie. Ale nie ma sytuacji bez wyjścia – z pomocą psiego psychologa udało się psa uspokoić i ustawić hierarchię w domu. Całe szczęście, że agresja do ludzi wśród husky to rzadkość. Moje dzieci wiedzą, że mam hopla na punkcie psów i za każdym razem ogromnie się cieszą na nowego członka rodziny. Radość to jedno, a co z obowiązkami? Jak się nimi dzielicie? Z początku każdy spacer to przygoda, później tradycyjnie muszę przypominać o wyjściu na niego. Dobrze, że Kaj też to lubi i chętnie wychodzi z psami. Karmienie i higiena oraz opieka weterynaryjna to już moja działka, ale mam świadomość, że to była moja decyzja i ja jestem odpowiedzialna za te psy. Jak ogarniasz sytuację z opieką nad psem, kiedy gdzieś wyruszasz? Tak jak teraz, kiedy jesteś w Brazylii? Kto jest twoim back-upem? Mam bardzo kochaną mamę, która zostaje u nas w domu, kiedy wyjeżdżamy na dłużej. Psy mają z nią jak w niebie: gotowane obiadki, częste spacery. Gdyby nie ona, nie mogłabym tyle jeździć. Jeżeli są to bliższe wypady, np. w Beskid czy nad morze, to staram się wziąć przynajmniej jednego psa ze sobą, bo razem raźniej. Jak taką rozłąkę znoszą psy? Bardzo dobrze, bo są u siebie w domu. Ja znoszę to trochę gorzej, bo mocno tęsknię, Teraz, będąc w Brazylii, proszę mamę, żeby wysyłała mi zdjęcia co kilka dni. Żałuję, że nie było mnie, kiedy Misza pierwszy raz zobaczyła śnieg. Znam grę „Psiechadzkę” z autopsji, a o „Psikusach”, które współtworzyłaś, słyszałam dużo dobrego. Czy gry to dobry sposób wprowadzania dzieci w temat opieki nad psem, a nie posiadania psa? Głowię się nad tym, jak odwrócić to pokutujące przeświadczenie wśród ludzi. Co daje dzieciom szersze spojrzenie na relacje człowiek-pies i pies-człowiek? U mnie w domu chyba dzieci uczą się tego z obserwacji. Są też bardzo empatyczne i kochają zwierzęta, same z siebie. Nie potrzebuję dodatkowych pomocy, żeby im to uświadamiać. Wiem jednak, że nie we wszystkich domach tak jest, i myślę, że wtedy takie mądre książki jak ,,Psikusy” pomagają i uczą wrażliwości w trakcie zabawy. Bardzo bym chciała, aby wyrosło nowe pokolenie ludzi, dzięki którym już nie będziemy słyszeć historii o przywiązanych psach w lesie albo wyrzuconych zwierzętach po Gwiazdce czy przed wakacjami. Filmy, wystawy i spotkania jak najbardziej pomagają. Wizyty w schroniskach też, choćby po to, żeby zabrać samotnego psa na spacer. Na samym początku naszej rozmowy wspomniałaś, że pies był w waszym domu pierwszy, na długo przed dziećmi. To przypomina mi fabułę najnowszego filmu ze Studia Ghibli pt. „Mirai”. Wiem z relacji kilku koleżanek, że w chwili, gdy w domu pojawia się dziecko, zwierzęta często popadają w depresję, gryzą łapy. Co robić, jak pomagać, jak wspierać? Niestety nie znam tego filmu, ale na pewno obejrzę. Kiedy urodził się Kaj i przyniosłam go w beciku ze szpitala, Koknej, nasz 7-letni pies, wyszedł przed dom, żeby go poznać i dopiero on wprowadził nowego domownika. Gdzieś przeczytałam, że tak powinno się robić, a ja bardzo obawiałam się jego reakcji. Do tej pory był jedynakiem. Później nie było żadnego problemu – Kaj mógł na nim siedzieć albo leżeć, Koknej pozwalał mu na wszystko. Jedynym problemem okazał się fakt, że Kaj był uczulony na psy, ale to już zupełnie inna historia, bo Kaj jest odczulony. Jagna zaś w każdej zabawie z koleżankami jest małym malamutem o imieniu Miszka. Jakie to kochane! Dziękuję ci za rozmowę. * Mania Strzelecka – dziewczyna wielu zawodów: graficzka po warszawskiej ASP, obecnie w trakcie przygotowywania doktoratu. Zajmuje się animacją – jej animowany teledysk Mister D pt. ,,Żona piłkarza” zdobył Yaha w kategorii Najlepsza animacja 2016. Przez kilkanaście lat prowadziła marki odzieżowe oraz sklep Luka Bandita. W wolnych chwilach maluje obrazy i pływa jachtem na Spitzbergen. wyrok NSA z dnia 20 listopada 2015 r. ( II OSK 655/14) Z treści art. 10a ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt, nie można wyprowadzić wniosku, iż gmina może obciążać właściciela odłowionego zwierzęcia w uchwale, której przedmiotem jest opieka i wyłapywanie zwierząt bezdomnych, jakimikolwiek dodatkowymi kosztami."Adopcja bezdomnego psa czy kota ze schroniska to szlachetna inicjatywa, w ostatnich czasach wręcz modna. Jest to alternatywa do zakupu rasowego psa z hodowli, które niestety bardzo często okazują się pseudohodowlami, o czym niedoświadczeni kupujący nie mają pojęcia, gdyż brak im wiedzy i doświadczenia, aby to zweryfikować.
Bo jak pies, to tylko ze schroniska i trzeba być draniem bez serca, żeby kupować, zamiast adoptować. Te rasowce jakieś takie napuszone, a w ogóle to wiedzą, że ich właściciel kupił je tylko dlatego, że jest snobem, więc gardzą nim bardziej nawet, niż ci dobrzy ludzie, którzy publikacji tekstu Ani Ciężkowskiej, w którym krytycznie odniosła się do hodowania niektórych ras psów, na profilu Facebookowym IgiMaga zawrzało. Nie tylko dlatego, że temat ciekawy, ale jak zawsze w takich momentach głos zabrali ci, którzy gardzą hodowlami. Wszystkimi! Tak naprawdę jednak serca nie mają w tej psiej licytacji zupełnie inni ludzie – chytry Janusz i jednak jeszcze przez chwilę w schronisku, z którego wychodzą psy, według części osób, najlepsze! Wdzięczne, przywiązane do właściciela, życie by za niego oddały, tak słodko merdają ogonkiem i tak się cieszą jak widzą swojego pana. Za to psy z hodowli to niewdzięczne adoptuj, no!Dla dobra wszystkichTylko że to tak nie wygląda i o ile całym sercem wspieram ideę adoptowania psów, o tyle nie widzę niczego złego w kupieniu psa rasowego i rozumiem ludzi, którzy to robią. Rozumiem też ich argumenty. Jak mówi Agnieszka: „Mam kota za schroniska, ale psa kupiłam z rodowodem. Powód? Miałam małe dziecko, byłam samotną matką mieszkająca w bloku i celowo wybrałam psa, którego charakterystyka rasy pasowała do naszego życia. Znalezienie odpowiedniej rasy zajęło mi masę czasu, ale to był strzał w dziesiątkę. Nigdy nie żałowałam”.I to może być bardzo istotny powód dla ludzi, którzy kupują rasowe psy. Chcą dopasować je do warunków w jakich żyją, do otoczenia, do swoich możliwości, chcą też wybrać sobie mniej więcej charakter psa. Nie dlatego, że są wygodni, leniwi i egoistyczni, a dlatego, że zawczasu myślą o tym, żeby też i psu było dobrze. Bo jak mnie nie ma 10 godzin w domu i pies przez ten czas wyje non stop, to nie wygląda mi to na super rozwiązanie dla sprawyCzęść właścicieli przyznaje też, że zależy im na tym, by nowy pupil wszedł do rodziny jako szczeniak. „Ze względu na dzieciaki, zwłaszcza młodszą córkę, zdecydowaliśmy się na szczeniaka, który będzie z nią rósł i będzie mogła stopniowo czuć się za niego odpowiedzialna” – opowiada rozmówcy często przyznają, że po porostu zwyczajnie nie mają odwagi adoptować psa ze schroniska. „Od zawsze chciałam golden retrievera, ale to rasa, którą łatwo rozpuścić, nie czuję się na siłach układać tak dużego psa po kimś” – tłumaczy Iza. Psy ze schroniska mają często bardzo trudną przeszłość za sobą, historie, w których trauma goni traumę. Zdarzają się zwierzęta, które nie dostawały jedzenia, które były bite, maltretowane, i które ktoś cudem uratował przed śmiercią. „Od kilku lat zajmuje się psem, którego poprzedni właściciel próbował utopić. Jestem dla niego domem tymczasowym i to jest tak dziki pies, tak agresywny i tak trudny w kontaktach z ludźmi, że nikt go nie chce. Zajmuję się nim tylko dlatego, że kocham zwierzęta i nie mam serca oddać go do schroniska” – mówi też trzeba kochaćNie próbuję tym tekstem zniechęcić nikogo do planowanej adopcji, cudownie, że są takie inicjatywy jak „Nie kupuj – Adoptuj!”, które pokazują dobre strony adopcji, które zachęcają do niej, bo ta jest bezwzględnie potrzebna. Ale czasami bywa wymagająca tak bardzo, że nie każdy jest gotów się jej podjąć. Wtedy ma prawo kupić sobie psa z hodowli i cieszyć się nim, tak samo jak każdy inny. Nie sztuką jest też adoptować psa, żeby po jakimś czasie oddać go do schroniska, bo jednak nie było tak miło i winniProblem i prawdziwe zagrożenie dla psów stanowią nie ci, którzy kupują w hodowlach, a ci, którzy chcą mieć rasowego psa, ale brakuje im kasy, więc wybierają się do pseudohodowli i za parę stówek biorą sobie wymarzonego jest tak rasowy jak ja wysportowana, czyli raczej średnio. Takie psy mają zwykle rodowody i metryki, ale wydane przez samozwańcze zrzeszenia, a nie przez Związek Kynologiczny. To ta instytucja zrzesza hodowle, zobowiązuje właścicieli do badań psów, sprawdza czy te nadają się do reprodukcji, czy nie. Więc jeśli chcemy mieć psa, który będzie rzeczywiście rasowy, a nie w typie rasy, jeśli nie chcemy wspierać pseudohodolwi, które wykorzystują psy, przetrzymują je często w skandalicznych warunkach, rozmnażają chore i nie nadające się do tego, bo chcą ich sprzedać jak najwięcej, to musimy dobrze sprawdzić hodowlę, z której kupujemy wbrew pozorom, robić tak powinniśmy nie tylko, żeby nie przykładać się do skandalicznego procederu rozmnażania psów na wielką skalę i wbrew zdrowemu rozsądkowi, ale też dlatego, żeby… zaoszczędzić. „Nie sprawdziliśmy hodowli, z której kupiliśmy naszego owczarka szkockiego. Zupełnie nie znaliśmy się z mężem na psach i sugerowaliśmy się ceną. Pani z hodowli wydawała się też godna zaufania i teraz, jak patrzę na naszą sunię, to serce mi pęka. Ma problemy ze stawami, traci wzrok, do weterynarza chodzę z nią częściej niż z dzieckiem do lekarza” – opowiada przepełnione schroniska nie są więc odpowiedzialni ludzie, którzy kupili sobie rasowego psa, a właściciele pseudohodowli i wszystkie szczwane lisy, które nie chcą przepłacać. Adoptujmy, kupujmy, ale wszystko to róbmy odpowiedzialnie i z głową.*** Co sądzisz na ten temat? Piszcie: listy@ Za najlepsze listy przyznamy nagrody Olga SiemoniakRocznik '86, absolwentka polonistyki, zawodowo klepie teksty, prywatnie i od czasu do czasu – męża. Social media sierota, która prowadzi bloga X5RooN. 370 227 99 220 470 201 274 353 184